niedziela, 17 listopada 2013

Kapitan Phillips

Jeśli potrzebna wam dawka naprawdę dobrego kina, absolutnie musicie iść obejrzeć Kapitana Phillipsa! Ja wybrałam się na niego za rekomendacją zachwyconej koleżanki wczoraj wieczorem i wciąż siedzi mi on w głowie.

Pamiętam, że zainteresował mnie już trailer przy ostatniej wizycie w kinie, ale nie byłam przekonana, czy chcę to obejrzeć. Właściwie to wczoraj planowałam pójść na coś zupełnie innego, ale ostatecznie padło na Phillipsa i absolutnie się z tego cieszę.

Ostatnio coraz częściej odchodzę od lekkich filmów, których jedynym atutem są ładne ujęcia i ładni aktorzy. Chociaż dobra komedia romantyczna na wieczór nie jest zawsze taka zła.


Ale wracając do Kapitana... To naprawdę ciekawa i trzymająca w napięciu historia. Somalijscy piraci atakujący amerykański statek towarowy, prymitywni, ograniczeni, ale jacy mimo to skuteczni, mający w głowie tylko dolary, dolary i dolary. Strasznie dużo dynamicznych scen i totalnych zwrotów akcji, nieprzewidywalność. Momentami jest wręcz brutalnie. No, na mnie zrobiło to naprawdę duże wrażenie.

A robiący największe wrażenie jest tutaj Tom Hanks, czyli tytułowy kapitan statku. On jest po prostu niezawodny. W ogóle strasznie mi się kojarzy z walką o przetrwanie (Apollo 13, Cast Away...), no i tu znowu coś w tym stylu. Ostatnie sceny z jego udziałem w tym filmie to aktorski majstersztyk (i nie jestem w tym zdaniu odosobniona), przez który dużo nie brakowało, żebym się rozpłakała. A ja generalnie nie płaczę przy filmach.

Podsumowując, mówię jedno wielkie wow i stwierdzam jednogłośnie, że warto to zobaczyć.
Zwróćcie uwagę, że to film oparty na faktach.

niedziela, 3 listopada 2013

Czy nazwa ma znaczenie?

Zastanawiałyście się kiedyś, czy to, jak nazywają się wasze kosmetyki, wpływa na to, co o nich myślicie?
Lubicie, gdy wasze lakiery czy szminki mają tylko nadrukowane numerki (mnie one zawsze wypadają z głowy, gdy jakiegoś konkretnego szukam), czy wolicie jakąś dłuższą nazwę?

Ja zauważyłam, że od jakiegoś czasu bardzo zwracam na to uwagę i absolutnie podpisuję się dwiema rękami pod tą drugą opcją. Wiem, że to dodatkowy chwyt marketingowy, ale jak dla mnie bardzo udany! Oczywiście, nie kupuję kosmetyków tylko ze względu na ich nazwę, ale jakoś bardziej je dzięki temu lubię.

Według mnie mistrzem w kategorii Nazwy Kosmetyków jest niepodważalnie CATRICE.

W mojej kosmetyczce jest sporawo kosmetyków z tej firmy i prawie wszystkie urzekają mnie użytą grą słów, dwuznacznością, nawiązaniem do piosenek, filmów, artystów...


1. I scream: Ice Cream
Czyli pastelowy cukierkowy (w sumie to lodowy) lakier do paznokci z letniej limitowanki.



2. Robert's Red Ford
Czyli bordowy lakier do paznokci.


3. Date With Ash-ton
Czyli popielata kredka do brwi. Idealna na randkę z Kutcherem.




4. Pinkadilly Circus
Czyli różowa pomadka - trochę Londynu na ustach.




5. The Nuder The Better
Czyli jeden z najlepszych nudziaków, jakie widziałam.


6. It's A Pleasure Treasure
Czyli przepiękna oliwkowa kredka do oczu, której używanie jest naprawdę ogrooomną przyjemnością!


Tyle z moich kosmetyków. Ale znalazłam jeszcze inne, które zachwycają mnie tym, jak je nazwano.


7. Yes, We Can-dy!


8. Upside Brown


9. Don't Think Just Pink


10. Mauves Like Jagger


11. We Are The Champagnes


12. Gold n' Roses


13. Ooops... Nude Did It Again!



Jak reagujecie na takie zabiegi marketingowe?