Jeśli potrzebna wam dawka naprawdę dobrego kina, absolutnie musicie iść obejrzeć Kapitana Phillipsa! Ja wybrałam się na niego za rekomendacją zachwyconej koleżanki wczoraj wieczorem i wciąż siedzi mi on w głowie.
Pamiętam, że zainteresował mnie już trailer przy ostatniej wizycie w kinie, ale nie byłam przekonana, czy chcę to obejrzeć. Właściwie to wczoraj planowałam pójść na coś zupełnie innego, ale ostatecznie padło na Phillipsa i absolutnie się z tego cieszę.
Ostatnio coraz częściej odchodzę od lekkich filmów, których jedynym atutem są ładne ujęcia i ładni aktorzy. Chociaż dobra komedia romantyczna na wieczór nie jest zawsze taka zła.
Ale wracając do Kapitana... To naprawdę ciekawa i trzymająca w napięciu historia. Somalijscy piraci atakujący amerykański statek towarowy, prymitywni, ograniczeni, ale jacy mimo to skuteczni, mający w głowie tylko dolary, dolary i dolary. Strasznie dużo dynamicznych scen i totalnych zwrotów akcji, nieprzewidywalność. Momentami jest wręcz brutalnie. No, na mnie zrobiło to naprawdę duże wrażenie.
A robiący największe wrażenie jest tutaj Tom Hanks, czyli tytułowy kapitan statku. On jest po prostu niezawodny. W ogóle strasznie mi się kojarzy z walką o przetrwanie (Apollo 13, Cast Away...), no i tu znowu coś w tym stylu. Ostatnie sceny z jego udziałem w tym filmie to aktorski majstersztyk (i nie jestem w tym zdaniu odosobniona), przez który dużo nie brakowało, żebym się rozpłakała. A ja generalnie nie płaczę przy filmach.
Podsumowując, mówię jedno wielkie wow i stwierdzam jednogłośnie, że warto to zobaczyć.
Zwróćcie uwagę, że to film oparty na faktach.
Zwróćcie uwagę, że to film oparty na faktach.